Trwa ładowanie...

Szukaj

Z życia diecezji

Strona głównaZ życia diecezji W Pile odbyły się święcenia diakonatu

W Pile odbyły się święcenia diakonatu

Udzielił ich jedenmu alumnowi koszalińskiego seminarium biskup pomocniczy Krzysztof Zadarko.

Uroczystość odbyła się 8 czerwca w kościele pw. Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w Pile. To rodzinna parafia kleryka Szymona Majdy, który otrzymał pierwszy stopień sakramentu święceń.

- Ten nasz brat zostanie za chwilę włączony w przedziwny porządek nie tylko świata, ale także Kościoła, gdzie obowiązuje fundamentalna zasada „diakonii”, czyli służby. Nie na rok przed święceniami kapłańskimi, ale na całe życie – podkreślił w kazaniu bp Krzysztof Zadarko.

Biskup przypomniał, że gotowość do służby musi u wyświęconego objawiać się wobec każdego człowieka. – Nie tylko tego, kto mu się podoba, czy też z kim mu się dobrze układa. Podobnie Jezus nas wszystkich uczynił swoimi przyjaciółmi, godnymi Jego miłości, znając nasze słabości i grzechy.

Wymieniając posługi, które przynależą diakonowi, a więc udzielanie chrztu, błogosławienie związków małżeńskich, głoszenie kazań, przewodniczenie pogrzebom, biskup stwierdził: - Te wszystkie czynności mogą w pewnym momencie stać się zwykłym, pobożnym zajęciem – funkcją pełnioną we wspólnocie Kościoła. Właśnie funkcjonalizm jest jednym z największych grzechów duchownych. On nas rujnuje, ponieważ łudząco przypomina doskonałość. Można być perfekcjonistą i profesjonalistą w wypełnianiu tych wszystkich czynności, jeśli jednak zabraknie życia duchowego, w sercu człowieka zaczyna lęgnąć się grzech. Wtedy dusza pustoszeje i z ogrodu, w którym oglądamy piękne kwiaty i zbieramy owoce, robi się pustynia, a w jej środku zostaje solista, oderwany od kontekstu, od bliźnich, skupiony na sobie, skrajny egocentryk, narcyz.

- Klerykalny narcyzm jest jedną z największych herezji, które mogą wkraść się w serce każdego, kto pielęgnuje w swoim sercu ideały, ale brakuje mu osobistego związku z Panem Bogiem i z bliźnimi – mówił biskup.

- Jest to w moim życiu milowy krok, który ma ogromne znaczenie – pewnie jakoś mnie przewyższające – przyznaje nowy diakon.

- Zawsze byłem blisko Kościoła. Rodzice wychowywali mnie w wierze. Jednak zupełnie nie brałem pod uwagę, że mógłbym być księdzem. Moje powołanie zrodziło się w 2013 roku w Skrzatuszu podczas diecezjalnego czuwania młodych. Wtedy po raz pierwszy doświadczyłem Pana Boga tak na poważnie. Zrozumiałem, że On jest obok mnie i przejmuje się moim życiem. Wtedy pojawiła się pierwsza myśl o kapłaństwie, choć początkowo ją odrzucałem. Nie chciałem takiego życia – dodaje Szymon Majda.

Jeśli chodzi o posługę, która czeka nowego diakona, przyznaje on z przekonaniem: - Jestem otwarty na wszystko, choć czuję się trochę onieśmielony. Chciałbym być po prostu Bożym księdzem.

Przy końcu formacji do kapłaństwa, dk. Szymon mówi też o tym, co najbardziej ceni sobie w seminarium. - Czas, który ono daje na zatrzymanie się na modlitwie. Przez kilka lat mieszka się pod jednym dachem z Panem Jezusem. Oczywiście, wykłady, różne zajęcia, są bardzo ważne, jednak to w kaplicy na kolanach formuje się powołanie.

Przed nowym diakonem ostatni rok formacji seminaryjnej połączonej z praktyką w parafii.

Zdjęcia: ks. Wojciech Parfianowicz

 

 

Informujemy, że ta strona używa plików cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. x